poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 2

Kawiarnia otwarta jest już przez tydzień, a klientów z każdym dniem przybywa.
Ubrana w czarną spódnicę sięgającą do połowy ud oraz białą bokserkę-włożoną w spódnice, białe sandałki na obcasie szłam w stronę kawiarni. Przez pięć godzin od otworzenia był ruch, więc miałaś pełne ręce roboty.
                                                                               ***
Po godzinie 16  nikogo nie było w pomieszczeniu, więc usiadłam z Alice za ladą gdzie piłyśmy gorące napoje i jadłyście po kawałki ciasta. Gdy ty zmywałaś wasze naczynia, do lokalu wpadła grupka chłopaków. Alice poszła zabrać zamówienie gości. Gdy wróciła na jej twarzy był szeroko uśmiech.
-Tam jest One Direction. Masz tu kartkę z zamówieniem, ja muszę iść się przewietrzyć-i już jej nie było. Z uśmiechem na twarzy pokręciłaś głową i zabrałaś się za pracę, Gdy już wszystko było gotowe podeszłaś do nich.
-Gorąca herbata, jabłecznik, murzynek, rogale z makiem i ciasto czekoladowe. Smacznego!
-Dziękuje-odpowiedzieli wszyscy. Jeden z nich był ci skądś znajomy. No ale cóż! Może minęłam go na ulicy? Gdy wróciłam usiadłam na stołku barowym i zaczęłam pisać zamówienie na jutro. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na mojej talii. Z cichym krzykiem odwróciłam się przodem do tej osoby upuszczając wszystkie kartki. Z tyłu stała blondynka, która śmiała się ze mnie. Ale nie tylko ona. Ten cały zespół(tak myślę) też chichotał.
-Alice-powiedziałam oburzona.
-Słucham Nicole-odpowiedziała mi wciąż się śmiejąc.
-Jesteś niemożliwa-odpowiedziałam i sięgnęłam po rozrzucone rzeczy. Kiedy poszłam pod parapet poprawić poduszki do kasy, gdzie stała moja przyjaciółka podszedł brunet w kręconych włosach. Usiadłam na kocu i dałam im chwile sam na sam. Za ramienia loczka zauważyłam zarumienioną twarz jego towarzyszki. Zachichotałam cicho pod nosem. Gdy wyszli Al podbiegła do mnie ucieszona.
-Zaprosił mnie i ciebie do nich na ognisko! Pójdziesz ze mną prawda?
-Um, ja ich nie znam Al-przypomniałam jej.
-No to ich poznasz. Chodź ze mną! Błagam.
-No dobrzel

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 1

W końcu. To już jutro otwieram swoją własną kawiarnię w samym centrum Londynu. Nie mogę w to uwierzyć! A mam tylko 19 lat. Choć dla niektórych to aż. Po śmierci matki wyprowadziłam się do stolicy Wielkiej Brytanii, gdzie wynajęłam mieszkanie, a z spadku kupiłam lokal.

Weszłam do środka pomieszczenia. Chciałam sprawdzić czy wszystko jest na miejscu. Białe ściany i zamiast jednej ściany-na całą szerokość ściany. W środku stało 8 stolików również białych z różowymi dodatkami. Naprzeciw wejścia stała lada, a po lewej od niej kominek, w którym zimą i późną jesienią miał się palić i dawać przyjemne ciepło. To miejsce wyglądało...Domowo. Uśmiechnęłam się szeroko. Położyłam na parapet-który był przykryty kocem i miał kilka poduszek i  można  było na nim siedzieć-swój płaszcz i torebkę. Sprawdziłam wszystko dokładnie kilka razy czy na pewno niczego nie przegapiłam, ale wydawało się być wspaniale.
                                                                                  ***
Wstałam o 7 rano. Poczłapałam jeszcze zaspana do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Do pustej miski wsypałam płatki czekoladowe i zalałam je mlekiem. Gdy byłam najedzona ruszyłam do łazienki się ubrać. Ubrana byłam w biały sweter sięgający do połowy uda z odkrytym jednym ramieniem. Do tego czarne getry, szary komin i brązowe na obcasie kozaki. Narzuciłam na siebie jeszcze czarny płaszcz i tego samego koloru czapkę i wyszłam z domu. Na miejscu byłam już o 8.33. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam klucze. Poszłam na zaplecze gdzie to wszystko zostawiłam i założyłam czarny fartuszek wiązany z tyłu na biodrach. Do jednej kieszonki wrzuciłam długopis oraz mały notesik. Stanęłam za ladą i czekałam na moją przyjaciółkę-Alice oraz klientów. W końcu się pojawiła.
-Zmarzłam! Zamawiam pyszne kakao-krzyknęła z progu. Ze śmiechem poszłam zrobić to co zażyczyła. Ja natomiast stwierdziłam się na herbatę z cytryną,moją ulubioną,mmm...Dopiero po południu zaczęli się schodzić ludzie. Wraz z Alice przyjmowałyśmy zamówienia z uśmiechami. Gdy zamykałam kawiarnię wszedł do niej wysoki chłopak.
-Cześć! Wiem, że już jest późno i chcesz zamknąć kawiarnię, ale błagam! Chodzę po całym Londynie i nie mogę nigdzie dostać gorącej czekolady,a nie mogę bez niej wrócić, bo mój kumpel mnie zabije.
-Nie ma sprawy-zaśmiałam się.-Chodź.
Zdjęłam płaszcz i odłożyłam go na pobliskie krzesło. Włączyłam wszystkie urządzenia potrzebne mi do zrobienia gorącej czekolady.
-Ma być jedna-zapytałam się zwracając do bruneta.
-Pięć-odpowiedział.-Powiedz właścicielce, że ładny lokal.
-Dziękuje!
-Ty jesteś właścicielką?
-Tak-powiedziałam na co uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Wiesz pierwszy raz widzę kogoś kto nie piszczał by na mój widok.
Zmarszczyłam brwi. Piszczeć?
-Piszczeć? Dlaczego?
-Nie musisz udawać-powiedział.
-Ale ja...Nie udaje-wydukałam odwracając się do niego.
-Ty...Na serio nie wiesz kim ja jestem-gdy pokiwałam przecząco głową, zdziwienie w jego oczach było widoczne.-Jestem Zayn Malik z One Direction. Każdy nas zna w Wielkiej Brytanii.
-Ja jestem z Polski, przeprowadziłam się tu dwa miesiące temu-powiedziałam z uśmiechem,-Proszę twoja czekolada-podstawiłam mu pięć kubków w papierowym pudełku.